Oferma

napisał o Czarny łabędź

Świetny, wielowymiarowy scenariusz plus ciekawa realizacja, choć w moim odczuciu zbyt przeszarżowana w środkach wyrazu. Tak czy inaczej zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych film Aronofskiego i pierwszy, który mi się naprawdę podobał.

Akurat scenariusz co najwyżej dwuwymiarowy.

Pisząc wielowymiarowy miałem na myśli szereg wątków i tematów poruszanych w filmie jak studium toksyczności związku z matką, wchodzenie w sferę seksualności, dojrzewanie, proces artystycznego doskonalenia się, granice artystycznej kreacji, studium choroby psychicznej, czy ten najbardziej zewnętrzny wymiar czyli ukazanie świata baletu, niesamowitej rywalizacji między artystami itp itd.
Do tego dochodzi połączenia skrajnych i pozornie nie dających się łatwo zespolić gatunków filmowych (choć to już w dużej mierze zasługa samej realizacji)
W moim odczuciu scenariusz jest więcej niż dwuwymiarowy...

Tylko każdy z tych tematów jest co najwyżej liźnięty. Nie mówię, że to źle. Po prostu to nie scenariusz jest siłą tego filmu, tylko realizacja. Gdyby nie ona, przeszedłby raczej bez echa (i to tyczy się wszystkich filmów Aronofskiego do tej pory).

Liźnięty czy nie, stanowi integralną część scenariusza, przenika się z innymi i wg mnie ma istotny wpływ na zwiększenie puli możliwych interpretacji filmu (choć oczywiście zakończenie sugeruje nam to o czym PRZEDE WSZYSTKIM był ten film). Realizacja robi swoje, ale np. w przeciwieństwie do Zapaśnika tutaj błyskotliwa reżyseria współgra z bardziej złożonym i ciekawszym scenariuszem i osobiście nie zgadzam się z tym że gdyby nie Aronofsky film byłby nieciekawy. Mógłby być mniej emocjonujący, ale nadal była to porządna historia.

jakie gatunki masz na myśli, nie dające się łatwo zespolić?

W dużym uproszczeniu połączenie dramatu (psychologicznego, obyczajowego), dreszczowca (horroru?) , z filmem "tanecznym". Do tego pomysłowa, zaskakująca koncepcją żonglerka operowania kamerą i ujęciami. Aronofsky znowu poeksperymentował i udało mu się uzyskać bardzo ciekawy efekt.